Ola mieszkała z rodzicami i bratem w bloku na Owsianej.
Niedawno skończyła 16 lat, uwielbia słuchać muzyki i czytać
książki. Była wesoła, choć czasem miewała nieprzyjemne sytuacje
w domu. Jak większość nastolatek kłóciła się ze swoimi
rodzicami, co sprawiało, że chwilami marzyła, by nie istnieli...
I teraz też tak było. Właśnie wybiegła z domu, nie mogła dłużej
jej słuchać, dobrze, że przynajmniej ojciec jest w pracy. On też
prawiłby jej kazania. A zazwyczaj zaczyna się od byle głupstwa,
np. od tego, że nie miała ochoty zjeść mięsa na obiad. Matka
przez tą błahostkę zaczęła się denerwować, potem wypominała
Oli jakieś jej grzeszki, nieposłuszeństwa. A dziewczyna
przeklinała ją w duchu, nie rozumiała, dlaczego jest karana za
coś, co przecież nie jest tak ważne. "Ja tylko nie miałam ochoty
zjeść mięsa, a znów płaczę...". To ją bardzo bolało. Prawie
zawsze była awantura, jeśli matka nie miała humoru, albo dzieci
jej czegoś odmówią. "Nic nie robicie w domu! Nic mi i ojcu nie
pomagacie! Wstydzilibyście się!" ganiła Olę i młodszego
Sławka, choć nie miała racji. Wypełniali swoje obowiązki, jeśli
poprosiła o odkurzenie mieszkania, zawsze od razu to robili. A
ona mimo to zawsze się czegoś czepiła. I nie można jej było nic
powiedzieć, bo uznawała to za pyskowanie i można było mieć
jeszcze większą karę. Z ojcem było inaczej. Z pracy wracał
dopiero wieczorem i z nim kłótnie zdarzały się o wiele rzadziej.
Ale za to potrafił się przyczepić do tego, że Ola stoi
przed lustrem. Tego nienawidziła, nie wiedziała, jak go
przekonać, że przecież to jest normalne, że jest chyba
przewrażliwiony. Miał też wąty o codzienne mycie włosów.
Ale były również dni, kiedy wszystko było w porządku, rodzice
mieli dobre humory i wtedy wszyscy czuli się jak najszczęśliwsza
rodzina. Ani Ola, ani Sławek nie potrafili więc powiedzieć,
czy mają wspaniałych, czy okropnych rodziców. Bo przecież oprócz
tych kłótni zdarzało się tyle dobrych chwil.
Dziewczyna pobiegła przed siebie, jeszcze nie wiedziała dokąd
zajdzie. Zatrzymała się więc na następnym zakręcie, by
zdecydować, gdzie iść. Gotowała się ze złości. "Co za kurwa, o
wszystko się musi czepiać, w ogóle nie możemy się dogadać.”
wyklinała na matkę. Zajrzała do kieszeni kurtki, miała
portfel i bilet. Pobiegła więc na przystanek i miała szczęście
bo akurat przyjechał autobus.
"Wrocławski rynek jest taki piękny... Wielka inspiracja"
myślała już spokojniejsza. Prawie zapomniała o kłótni z matką,
czuła tylko żal. Usiadła koło pręgierza, dziś było tam mało
ludzi, tylko jakieś dwie dziewczyny ubrane na czarno, około 18
lat, chłopak z dredami i babcia z wnuczkiem. Chłopczyk jadł
kanapkę. "Cholera, też jestem głodna. Gdyby matka się nie
pluła o pierdoły pewnie teraz jadłabym smaczny obiadek". Wyjęła
portfel i przeliczyła pieniądze. Cztery złote i pięćdziesiąt
trzy grosze, spokojnie starczy na frytki. Dobrze, że na
rynku też jest Mc`Donalds.
Zamówiła frytki i usiadła przy małym stoliku.
Obserwowała ludzi, to sprawiało jej przyjemność. Było wprawdzie
trochę wścibskie, ale jakie interesujące! Zazwyczaj wybierała
sobie jedną osobę, by dręczyć ją wzrokiem i podglądać jej
zachowania. Tym razem padło na niską dziewczynę o czarnych,
rozpuszczonych włosach, na oko 20 lat. Koło niej stał starszy
mężczyzna, prawdopodobnie jej ojciec. Uśmiechała się do niego,
miała sympatyczne dołeczki w policzkach. Bez przerwy poprawiała
włosy i bluzkę. "Chyba nie czuje się za dobrze w swojej skórze.
Wolałaby być inna? Możliwe, tyle kobiet i dziewczyn marzy o
odmiennym, lepszym wyglądzie.". Na jej lewej ręce połyskiwały
trzy srebrne bransoletki. Oli całkiem się podobały, choć
zazwyczaj nie nosiła żadnych ozdób prócz zegarka i ewentualnie
łańcuszka. Starszy pan poszedł na wyższy poziom, pewnie do
swojego stolika i dziewczyna została sama. Rozglądała się
wszędzie, aż w końcu mogła zamówić zestaw. Pracownik uśmiechnął
się do niej miło, wstukał coś w kasie i odszedł. "Czarnulka"
odwróciła głowę i popatrzyła się Oli prosto w oczy. "Czyżby
poczuła, że ją obserwuję? Trochę głupio wyszło, żeby tylko nie
myślała sobie czegoś..." pomyślała i spuściła wzrok na
frytki. Dokończyła je i już chciała wyjść, gdy nagle
podeszła do niej ta dziewczyna.
- Czy wydawało mi się, czy mnie obserwowałaś? - spytała.
Ola poczuła się trochę głupio. Jeszcze nigdy "upatrzona"
osoba nie podeszła do niej, nawet jeśli zauważyła, że jest
obserwowana.
- Yyy... no tak, ale nie myśl, że...
- Ej spokojnie - "Czarnulka" uśmiechnęła się
sympatycznie. - Nie musisz się tłumaczyć, wiem, o co chodzi.
Ola zdziwiła się trochę. W końcu odważyła się poruszyć, bo
przed chwilą nie mogła wykonać żadnego ruchu.
- Może usiądziemy na chwilkę? - zaproponowała
obserwowana dziewczyna i od razu usadowiła się na siedzeniu.
Ola zrobiła to samo, była ciekawa, czego teraz chce od
niej "Czarnulka". Ta mówiła dalej - Widzę, że ty też lubisz
patrzeć na ludzi i obserwować ich reakcje. - to było dla
Oli duże zaskoczenie, od razu tak celnie trafiła.
- No tak... A co znaczy "też"? Robisz to, co ja? -
spytała "Czarnulę"
- Nie, nie ja... Mój młodszy brat. I w sumie sama nie
wiem, dlaczego podeszłam do ciebie teraz, intuicja mi coś
podpowiada, ale lepiej nie będę mówić, co. A tak przy okazji,
jestem Agnieszka. Ale mówią na mnie Mala. - powiedziała i
wyciągnęła rękę.
- Ola.
- Jesteś tu sama?
- Yhm. Ale za to ty nie.
- Ha, już wypatrzyłaś - uśmiechnęła się. - Tak, jestem z
tatą i młodszym bratem, siedzą na górze, przed chwilą wzięli ode
mnie to zamówienie.
- A co mówiłaś o swoim bracie? On też obserwuje ludzi?
Ile on ma lat? - dopytywała się wyraźnie zaciekawiona Ola.
Agnieszka jeszcze bardziej się uśmiechnęła.
- Ma 18 lat, nazywa się Radek i odkąd pamiętam,
uwielbiał przesiadywać w parku i gapić się na ludzi. Czasem też
ich rysował. Ma do tego ogromny talent. Wydaje mi się, że
musicie się poznać. Chciałabyś?
- W sumie nie miałabym nic przeciwko... - mimo woli
Ola zaczerwieniła się, miała bowiem nadzieję, że teraz
spotka kogoś wyjątkowego. Zapomniała już całkiem o kłótni z
matką. Wstały i poszły na górę.
Przy stoliku na końcu sali rozpoznała ojca Agnieszki,
naprzeciwko niego siedział prawdopodobnie Radek, był odwrócony
plecami do dziewczyn. Miał ciemne, kilkucentymetrowe włosy,
szarą bluzę z kapturem i jeansy. Oli zabiło serce. W końcu
podeszły do stolika i mogła zobaczyć twarz Radka. Oczekiwania
dziewczyny spełniły się, wydawał jej się bardzo przystojny, miał
duże, piwne oczy i trochę szerokie brwi. Na to zawsze zwracała
uwagę u chłopaków. Przywitała się z nim i z jego ojcem, a
Agnieszka kazała jej usiąść ze wszystkimi. Ola czuła się
trochę jak intruz, ale chciała nawiązać bliższą znajomość z
Radkiem. Rozmawiało im się całkiem miło, dziewczyna łapała
ukradkowe spojrzenia brata Mali, co dawało jej nadzieję na
lepszy kontakt. Kiedy zbierali się do wyjścia, Agnieszka poszła
na bok z Radkiem i powiedziała mu o czymś. Ola domyślała
się, że chodzi o nią i czuła się niezręcznie. Skończyli i
chłopak podszedł do niej.
- Siostra mówiła mi trochę o tobie. I myślę, że to, co
powiedziała jest wystarczającym powodem, żeby z tobą bliżej się
zapoznać. Przejdziemy się? - zaproponował, co całkowicie zatkało
Olę. Ale zgodziła się i po chwili siedzieli sami na ławce.
Rozmawiali o obserwowaniu ludzi i o rysunkach Radka.
- Może niedługo ci je pokażę. Mam ich całą szafę, ale
tylko się marnują. Właściwie nikt ich nie widział oprócz Mali i
mojego taty...
- A mama?
Zapadła chwilowa cisza.
- Moja matka nie żyje... - powiedział, a Oli
zrobiło się przykro i głupio jednocześnie, że o to spytała.
- Przepraszam...
- Nie szkodzi, przecież nie wiedziałaś. - wymusił
uśmiech - Z resztą to już tak bardzo nie boli.
- A... kiedy... umarła...?
- Pięć lat temu, miała raka płuc... To przez palenie,
tyle razy jej mówiłem, żeby to rzuciła, ale ona się tylko
śmiała, bo twierdziła, że nic jej się nie stanie...
- Jeśli nie chcesz, nie musisz mi o tym opowiadać.
- Sam nie wiem, chyba muszę to z siebie wyrzucić...
- Ale przecież jestem dla ciebie obcą osobą, może
będziesz się potem czuł głupio.
Spojrzał Oli prosto w oczy, poczuła mrowienie w karku. I
zaczął opowiadać. Jak było im ciężko, jak sobie z tym radzili,
jakie mieli kłopoty.
- Od tamtego czasu ojciec stara się poświęcać jak
najwięcej czasu mi i Agnieszce. Sama widziałaś, dziś zabrał nas
do McDonald'sa, tak jak robił to, gdy byliśmy mali.
Ola czuła, że ta rodzina, choć niekompletna i z kłopotami,
była szczęśliwa. Coś ukłuło ją w serce. Nutka zazdrości. Też
chciałaby, żeby jej rodzice mieli z nią tak dobry kontakt, a jak
na razie wolała nie myśleć o powrocie do domu. Była już szósta,
ale zbyt dobrze rozmawiało jej się z Radkiem. I nie wiadomo
dlaczego, nagle zaczęła opowiadać mu o swoich problemach w domu.
Słuchał jej uważnie, a ona poczuła łzy w oczach. Rozpłakała się
głośno i nie obchodzili ją inni ludzie, którzy przechodząc obok
patrzyli się na nią, jak na histeryczkę. Radek za bardzo nie
wiedział co robić, więc nieśmiało objął Olę. Trwali tak
jeszcze jakiś czas.
Gdy wróciła do domu Sławek jak zwykle siedział przy komputerze,
taty jeszcze nie było, a matka siedziała w kuchni i patrzyła na
zegarek. Na widok córki zaczęła płakać i krzyczeć.
- Wiesz, jak się o ciebie bałam? Nie wiedziałam, gdzie
jesteś, myślałam już o najgorszym! Przepraszam córeczko,
przepraszam. Tak się bałam... - ściszyła ton i objęła Olę.
Ona jednak nie miała ochoty na przytulanie matki, dała więc jej
delikatnie do zrozumienia, że to nieodpowiedni moment. Zawsze
jest tak samo, najpierw wypomina córce różne rzeczy, czepia się
do wszystkiego, krzyczy, a potem nagle żałuje i przeprasza.
Ola czuła się coraz gorzej w tym błędnym kole. Nie
wiedziała już, co robić, by uniknąć humorów matki. Zamknęła się
w pokoju, położyła na łóżku i zaczęła płakać.
Rano odzywała się do wszystkich tylko półsłówkami. Ojciec
patrzył na nią dziwnie.
- Musiałaś to robić mamie? - spytał w końcu.
- A czy ona musi to robić mnie? - zareagowała trochę
zbyt ostro, to też prawie zawsze się kończyło awanturą.
- Jak ty się odzywasz do ojca?! Nie pyskuj! - powiedział
stanowczo.
W dziewczynie wszystko zaczęło się gotować, ale jakoś
powstrzymała wybuch. Nic mu nie odpowiedziała, wzięła tylko
kanapkę i poszła z nią do swojego pokoju. Tam mogła przynajmniej
od nich odpocząć choć momencik. Włączyła ulubioną płytę Suicidal
Tendencies i od razu poczuła się lepiej, miała wrażenie, że nie
jest sama ze swoimi problemami. Przy tej muzyce znajdywała się w
swoim świecie. Po chwili nie była już taka zdenerwowana,
napawała się tym, że jest wreszcie sobota, piękny majowy dzień.
Ale nie mogła się z tego cieszyć tak do końca.
Ojciec wyszedł do pracy, a matka podlewała kwiaty w salonie.
Ola usiadła przy stole i patrzyła na nią. Chciała coś
powiedzieć, zrobić, żeby już było dobrze, ale nie wiedziała co.
W jej ciele uruchomiła się jakaś blokada, zupełnie, jakby była
sparaliżowana. Nie potrafiła nawet wstać. Ogarnął nią lęk.
Jedyne do czego była zdolna, to cichy płacz. Matka obejrzała się
i zaraz podeszła do córki.
- Co się stało, kochanie? Oleńko, dlaczego ty
płaczesz? Ktoś ci zrobił krzywdę? - mówiła tuląc ją.
"Ty mi robisz krzywdę, dlaczego nie możesz tego pojąć?..."
myślała dziewczyna. Ale teraz nie broniła się przez uściskiem
mamy. Brakowało jej tych chwil przepełnionych czułością i
ciepłem, dawno tak nie było. Zaczynała czuć się głupio, że w
ogóle kiedykolwiek wyklinała swoją matkę. "Błędne koło" myślała.
Po południu zadzwoniła Majka, przyjaciółka Oli. Ona znała
sytuację w jej domu. Umówiły się na osiemnastą koło klubu
Firlej, Ola musiała z nią pogadać. Choć zdecydowanie
większe korzyści przynosiło jej milczenie z Majką, ono potrafi
być kojące. Przed spotkaniem po kilka razy
przesłuchiwała "Nobody hears" i "How will I laugh tomorrow"
Suicidal Tendencies.